Albania: Tirana w jeden dzień




W Tiranie spędziliśmy tylko jeden dzień - a właściwie kilka godzin. Tyle nam wystarczyło by zobaczyć najważniejsze punkty miasta. Ale nie by je poznać!

Na wjeździe wita nas dwugłowy orzeł

Jednym z najważniejszych punktów jest tak zwana Piramida. Zbudowana jako miejsce wiecznego spoczynku dla Boga-Imperato..., no, przywódcy Albanii - Enwera Hodży (będę pisał tak jak się czyta)
Ostatecznie nic z tego nie wyszło i Hodża doczekał się tylko muzeum. Krótko później upadł komunizm i nikogo już nie obchodziło jego życie i dorobek (bo nie musiało!). Budynek opuszczono. Było dla niego wiele planów - kino, parlament, ale Hodża chyba gdzieś tam zza światów czuwa, by nikt mu się do niedoszłego grobowca nie wtranżalał, bo każdy taki plan pali się na panewce. Dziś stoi, coraz bardziej zaniedbany, zagryzmolony, oblegany przez dzieciaki wdrapujące się na jego szczyt. Na jego murach widnieje albańska odpowiedź na serbskie Kosovo je Srbija - "Kosovo is north Albania".

Niedoszłe mauzoleum Umiłowanego Przywódcy


Idąc dalej napotykamy... bunkier. Bunkier w Albanii, niespodzianka! Jedna z podobno siedmiuset tysięcy takich niespodzianek znajduje się w centrum Tirany. Obok zachowano też fragment muru odgradzającego dawną Bllokę.


Wszechobecne bunkry budzą ciekawość

Skoro jesteśmy już przy Słoneczku Narodu - mieszkał w miejscu zwanym Ish-Blloku. Niezaznaczana na mapach, otoczona murami, na wzór pekińskiego Zakazanego Miasta niedostępna dla zwykłego Albańczyka dzielnica, w której mieszkał on i umiłowani przez niego lizusi. Dzielnica, w której nie brakowało kasyn, restauracji i innych rozrywek, podczas gdy podwładni przymierali głodem. Do dziś możemy tam zobaczyć jego dom i do dziś jest rozrywkowym sercem Tirany, choć już dostępnym dla zwykłego śmiertelnika.

Willa Envera Hodży



Plac Skanderbega
Niedaleko jest serce miasta - Plac Skanderbega, wielbicielom trunków wszelakich znany z koniaku, whisky, brandy pod tym samym tytułem (wybaczcie, nie znam się na alkoholach, a na etykiecie można znaleźć wszystkie te określenia), w Polsce zwany Jerzym Kastriotą. W każdym albańskim mieście znajdziecie coś poświęconego Skanderbegowi. To ich bohater narodowy, który wzniecił powstanie przeciwko Osmanom i wywalczył na krótki czas niezależność. Sam pomnik jest naprawdę ładny.


Wewnątrz meczetu

Budynek z minaretem to meczet Ethem Beja. Jedyny oficjalnie czynny meczet w czasach Envera Hodży, jednak tylko dla obcokrajowców... i za twardą, zachodnią walutę. Dziś można do niego wejść za darmo, choć mile widziane jest zostawienie "co łaska". Kobiety obowiązuje zakrycie głowy i nóg, przy wejściu miły pan wypożycza takie zakrycia, należy też zdjąć buty. Jak w każdym meczecie.

Z placu możemy udać się w dowolną stronę - w najbliższej odległości znajdziemy mnóstwo sklepów. sklepików, miejsc, w których możemy coś zjeść. Ceny są różne, w restauracjach tak jak wszędzie, czyli około 25 złotych za obiad. Możemy zaryzykować i pójść do pierwszej lepszej knajpy lub fastfooda. Ja zamówiłem w jednym z ładniejszych lokali kotleciki z cielęciny, były naprawdę dobre.

Ulica w Tiranie


Dość niecodziennym znaleziskiem był sklep zoologiczny... tylko z psami. Psiny pozamykano w boksach, piętrowych z resztą. Do tej pory psa zamkniętego w sklepie widziałem tylko raz, na Litwie, a to był tylko jeden a nie kilkanaście.

W Albanii kochają Amerykę. Tu rondo i pomnik Wilsona


Podstawowa zasada ruchu drogowego: na zielonym trzeba jechać, a na czerwonym można. Nie jest tow żadnym razie przesada. Przejście na drugą stronę ulicy przypomina raczej przygodę. Trzeba po prostu przechodzić między jadącymi samochodami.

Same chodniki też dla wielu są kwestią raczej umowną, nawet jeśli są wytyczone (a zazwyczaj jednak są, w końcu Tirana to miasto). Nie powinien dziwić widok mężczyzny jadącego na dreptającym osiołku obok którego przemknęło jedno z najnowszych Porsche. Tak samo nie powinno dziwić, jeśli gdzieś między nich wciśnie się starszy pan z siatkami zakupów.

Albania jest specyficznym krajem. Choć miłośnicy zabytków znajdą tu coś dla siebie, to jednak nie w Tiranie. Nie ma ona wielu typowo turystycznych punktów, ale to jej nie dyskwalifikuje - wprost przeciwnie. Za kilka, kilkanaście lat, Albania prawdopodobnie przeżyje turystyczny boom (czego początki widać już na wybrzeżu) i zatraci swój niepowtarzalny charakter. Choć dla samych mieszkańców to na pewno lepiej.

Zachęcam do spacerowania ulicami miasta, czasem w zaułkach można natknąć się na targowiska których środkiem przejeżdżają samochody (i trzeba się dosłownie co chwilę kryć by nic nas nie przejechało), a w sklepach, księgarniach i tym podobnych miejscach znajduje się prawdziwa rewia mody lat, bo ja wiem, siedemdziesiątych. Wiecie, panie w średnim wieku w przyciemnionych okularach, żakiecie, trwałą i z klipsami. Prawdziwy wehikuł czasu.

Ślady komunizmu widać na każdym kroku
Bloki w Tiranie
Ulica w Tiranie






Komentarze

Popularne posty